Bez mszy, bez krawata, bez zaplecza

Bez mszy, bez krawata, bez zaplecza

Nie pierwszy raz się przekonuję, że piaseczyńska Platforma ma ograniczone wyczucie tego, co statystyczny obywatel nazywa przejawem szacunku.  Nasza rodzima PO  nie rozumie sytuacji innych niż walka o polityczne ciepełko pod krajowym szyldem partyjnym. Czy naprawdę liczy się tylko władza i kasa?

Przypominam mądralom od steru gminnej władzy, że w świętach takich jak np. Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych (ustanowiony wolą Parlamentu Rzeczypospolitej) wypada uczestniczyć od początku obchodów do ich końca. Wypada przyjść tak, jak przychodzą najstarsi piasecznianie, kombatanci i świadkowie tragicznej przeszłości, jak młodzież szkolna, jak harcerze, jak delegacje służb mundurowych i organizacji społecznych.

Wypada przyjść na wyznaczoną godzinę i wpisać się w klasę tego święta. Przyjść z reprezentacją władz Miasta i Gminy, z radnymi. Wypada przyjść w porządnym ubraniu i pod krawatem, w wyprasowanych spodniach i czystych butach. Tak, aby ludzie stojący i siedzący wokół otrzymali jasny przekaz: „Ja, Burmistrz Piaseczna,  jestem tu dla sprawy większej i ważniejszej ode mnie. Jestem tu z szacunku do ofiar komunizmu, polskich żołnierzy pomordowanych w ubeckich i sowieckich katowniach. Wytrzymuję - fizycznie i psychicznie - obecność na mszy świętej. Rozumiem swoją powinność.”

I może sobie p. Krawczyński wypisywać w Kurierze, że właśnie zamówił u wróżki burmistrzowe (pyrrusowe?) zwycięstwo w Górze Kalwarii dla pięknego kolegi z PO. Może się uśmiechać z fotki, którą Kurier sprzedaje nam już po raz drugi (nr 10/2014).  Ale po pilnej obserwacji dzisiejszego 1 Marca w Piasecznie wydaje mi się, że śmiać się nie ma z czego. Słowa p. Krawczyńskiego: „Z głupcami nie da się rozmawiać, głupców trzeba zmienić” - mogą wrócić do piaseczyńskiej Platformy majowym bumerangiem.

MK