Reklama

Wywiad z Józefem Zalewskim w Przegladzie Piaseczyńskim

itvpiaseczno
16/04/2014 13:24
Za zgodą Redakcji Przeglądu Piaseczyńskiego

Z Józefem Zalewskim rozmawia Andrzej Adamski

Andrzej Adamski:  Zależy mi na pokazaniu realnego i wyrazistego portretu wieloletniego burmistrza...  

Józef Zalewski: Chce pan pofantazjować i dać mi tekst do autoryzacji czy przeprowadzić męską rozmowę?

AA. To drugie.

JZ: Bardzo dobrze. Nie boję się trudnych pytań. Twórcza dyskusja zawsze wypływa z ciężkiej pracy obu stron.  

AA:  - Proszę się ostatecznie określić: czy startuje pan na stanowisko burmistrza Piaseczna? Czy jest pan kandydatem Polskiego Stronnictwa Ludowego?

JZ:  - Startuję w wyborach na stanowisko burmistrza Gminy Piaseczno.  Nie jest tajemnicą, że do kandydowania namawiali mnie ludzie z różnych środowisk, którym jestem wdzięczny za poparcie i mobilizację. Będę kandydatem zgłoszonym przez osoby skupione wokół Stowarzyszenia Samorządowego Centrum.

AA: Centrum to dziecko PSL?

JZ: - Stowarzyszenie Centrum jest strukturą samorządowa, niezależną od wpływów jakiejkolwiek partii. Centrum to wartości uniwersalne z mocnym akcentem na człowieka i  sprawy gospodarcze. Działając w Stowarzyszeniu, legitymacje partyjne zostawiamy w domach. Dla nas liczy się samorząd i tworzący go ludzie.  Jesteśmy  zrzeszeniem osób o różnych poglądach i różnym społecznym doświadczeniu.

AA: A prościej, jeśli można?

JZ:  - Jesteśmy wrażliwi na człowieka, twardo stąpamy po ziemi, ale z głową otwartą na nowoczesność.

AA: Czy tym chcecie przyciągnąć piaseczyńskich wyborców?

JZ: Atutów mamy wiele. Sztab Centrum i moja skromna osoba to lata doświadczeń  pracy w samorządzie lokalnym.  To po pierwsze. Po drugie - paradoksalnie atut dzisiaj bezcenny - przerwa w zarządzaniu gminą. Możliwość wzięcia głębokiego oddechu i spojrzenia z innej perspektywy. Zupełnie nowy ogląd zagadnień miasta i gminy, problemów, których nie widać z urzędu, nie widać z gabinetu burmistrza.  Dzisiaj, po nabraniu sił przychodzi czas na nowy rozbieg, na nowy dystans.

AA: Był Pan burmistrzem przez wiele lat. Chce pan znowu ogłuchnąć i oślepnąć?

JZ: Nie, znam już metody pracy, które skutecznie uwalniają od takiego kalectwa.

AA: Proszę nam zdradzić nazwę tego lekarstwa.  

JZ: Na dzień dzisiejszy, na wstępnym etapie kampanii mogę to określić jako program profesjonalizacji samorządu gminy.

AA: No nie powiem, żeby mnie to chwyciło za serce. Proszę obiecać parę nowych szkół, kilka wspaniałych ulic. Pożonglować trochę milionami. A najlepiej zapowiedzieć parę dobrych pikników dla emerytów i kombatantów, zamówić tonę czarnego PR na swoich przeciwników.

JZ: Na szczęście widzę z jakim wyrazem twarzy pan to mówi, bo w przeciwnym razie uznałbym, że pan traci na mnie swój bezcenny czas... Otóż, umieć coś robić oznacza robić coś dobrze. I jako kandydat na burmistrza - muszę panu gwarantować dobre zarządzanie gminą i miastem.  Ale to tylko 50% gwarancji. Drugie 50% solidny kandydat na burmistrza musi otrzymać od... pana! Tak! Od obywatela! Bo wybór konkretnego kandydata, to coś w rodzaju kontraktu. To PAN przekazuje swoje pieniądze w funkcjonowanie władzy! To pan jest tu zameldowany, płaci podatki i ciągle czegoś potrzebuje... Zgadza się?   

AA: - Oczywiście. Mam obrzydliwie roszczeniowy charakter,płacę i wymagam.

JZ: - No więc, jeśli pan żąda 100% skuteczności, to musi pan w tej władzy współuczestniczyć. Powinien pan mieć swoje obywatelskie obowiązki.

AA: - Nie po to ja pana wybieram i całą grupę radnych, żeby jeszcze mieć jakieś obowiązki?  

JZ: - I to jest błędne myślenie. Wrzucając kartę do głosowania  daje pan ludziom X-Y-Z władzę i duże pieniądze do ręki. Czy Pana nie interesuje, kim ci ludzie są i jak te pieniądze będą wydawać?  Przecież będąc burmistrzem, pierwszym urzędnikiem gminy, potrzebuję świadomych obywateli do współpracy! Sam niewiele zrobię, mało poprawię, niczego nie zbuduję. W każdym razie niczego, co będzie miało  poparcie mieszkańców i społeczny sens.

AA: - O czym pan mówi? Władza to grupka ustawionych gości, która robi kokosy, korzystając ze swoich stołków. Samochody, gabinety, wyjazdy...

JZ: Taaak... Powiem Panu więcej... Pan nie jest roszczeniowy, pan jest zdemoralizowany, ale taką zbiorową demoralizacją, która nas - Polaków - chyba nigdy nie opuszcza. My mamy w sobie jadowity gen destrukcji, taki wieczny łańcuch u nogi, wszytko „na nie”... Trzeba to przeciąć! Uzdrowić sytuację. Mam zamiar to zrobić. I zrobię, bo potrzebuję - jako burmistrz - ludzi odpowiedzialnych za swoje otoczenie, rozumiejących WSP�"LNIE (podkreślam!) WSP�"LNIE tworzone prawo lokalne. Do Piaseczna co roku sprowadza się tysiące młodych ludzi. Żyją szybko, mają określone preferencje, wyobrażenia o własnym życiu... I oczekują efektów tu i teraz, a nie w następnej kadencji czy dziesięcioleciu. Dla nich perspektywa budowy drogi czy szkoły za trzy, cztery lata jest śmieszna, a nawet żałosna, bo trzy lata to się buduje gigantyczne kompleksy - typu zapory wodne i elektrownie...  A w naszej lokalnej skali efektów potrzebujemy już dziś. Takie są oczekiwania.

AA: - Czy można temu sprostać?

JZ: Tak, podejmując odważne decyzje cywilizacyjne mające społeczne poparcie. Realizując projekty, których mieszkańcy potrzebują do normalnego funkcjonowania.

AA: - Wola i wiedza mieszkańców? To specjaliści planiści już nie są potrzebni?

JZ: - Pan mnie nie rozumie. Dam drobny przykład. Powstaje świeżutkie osiedle. Przychodzi projektant, żeby razem z wykonawcą dopieścić estetykę zabudowy, wyczuć strefy zieleni, sprawdzić wewnętrzną komunikację. I wie pan co ten mądry (tak!) projektant sobie myśli? Ano „poczekam dwa-trzy tygodnie z ostatecznym rozplanowaniem chodników. Chodniki wyznaczą mi... uczniowie biegnący do szkoły i matki z wózkami”. To jest ta wykpiona przez pana wola i wiedza mieszkańców.  Ich świadomość.      

-AA: Ok! Zgadzam się! Ale w tydzień po wyborach zgłaszam się do pana i mówię „sprawdzam”!

JZ: - Proszę sobie nie żartować. Mówimy o sprawach ogromnej wagi. Wiedza obywatelska to żywa demokracja. Społeczność ludzi wolnych, którzy nie są od władzy zależni, nie są sługą władzy. Są obywatelami. Przypomnę panu takie piękne słowo z polskiej Konstytucji: SUWEREN. Wyborca jest suwerenem radnego, suwerenem wójta, burmistrza, starosty i całej reszty urzędników publicznych. I jeśli suweren nie wie, co zrobić ze swoją wolnością - niszczy ławki, podpala trawę, rozbija butelki na chodniku, zamalowuje nowe elewacje, pozwala pieskom paskudzić na środku trawnika - to jak on ma oceniać rządzących?

AA: - Panie Józefie, ma pan rację, ale pozwoli pan, że najpierw będę panu zdradzał moje lęki. Nie mam za grosz zaufania do władzy. Nie widzę sensu wyborów, tym bardziej lokalnych. Samorząd to lokalne odbicie piekła, z którym mamy do czynienia codziennie na szczytach władzy. To taka sama polityczna korupcja, układy, kwity i haki.

JZ: - No widzi pan,  ile jest  w panu goryczy. Ile negatywnych emocji. Życie jest brutalne, bardzo często zachowujemy się nieodpowiedzialnie, głupio. Tylko że wrzaski, bitwy, przekleństwa, oskarżenia nic nie dają, oprócz pustej straty czasu i nerwów.  Panie Andrzeju, pan się lęka, bo - przepraszam - pan niewiele wie.  A samorząd nigdy nie był i nigdy nie będzie kategorią pojedynczego człowieka.  Jeżeli ktoś mówi samorząd to ja - jest delikatnie mówiąc stuknięty.

AA: - To jak wybrać uczciwego człowieka na radnego, na burmistrza?

JZ: - Proszę go zacząć pytać, proszę żądać publicznych spotkań, debat, dyskusji. Jeśli jest on obecnie urzędującym samorządowcem - proszę iść do niego do pracy. Zobaczyć jak wygląda urząd, jak funkcjonuje. Proszę zajrzeć do toalety - serio! Tak! Proszę się rozejrzeć po ścianach, parapetach, podłogach... Nie żartuję. Proszę zobaczyć jak wyglądają rynny, schody... No może jednak, oprócz bagna i deprawacji uda się panu dostrzec coś pozytywnego.

AA: Już jestem zmęczony.

JZ: A to nic takiego. To jest realne poczucie uczestnictwa. I ja ten obywatelski prezent dzisiaj panu wręczam, jako nasz wspólny warsztat pracy.  To piękna sprawa. Tylko trzeba przestać o tej robocie gadać, a zacząć ją wykonywać. Bierze pan ten prezent?

AA: - Boję się, ale chyba wezmę.  

JZ: - I teraz niech pan pomnoży takich - jak pan - mieszkańców przez tysiąc lub dwa tysiące. Tak się rodzi profesjonalny samorząd... A to tylko kropla w morzu potrzeb.

AA: - Jest pan zwolennikiem budżetu obywatelskiego?

JZ: - Tak. Mieszkańcy wiedzą na co wydawać pieniądze. To już dzisiaj standard rozwiązywania spraw publicznych. Rzecz tylko w tym, żeby szczegół był elementem ogółu. Jedną z największych katastrof w naszym sposobie myślenia o otoczeniu jest rozdrobnienie. To piekielne „tylko JA”. Tylko „MOJE”. Wybiórczość. Tu łatamy, tam kleimy, gdzieś tam komuś zamurujemy, komuś zasłonimy... Wie pan, w czasach słusznie minionych własność prywatna nie istniała. Wszystko należało do państwa. Po roku ’89, po zmianie ustroju zaczął się powrót do legalnej własności prywatnej. Myślę tu przede wszystkim o ładzie przestrzennym. Dzisiaj - choć to, co powiem może się komuś wydawać obrazoburcze - święta własność prywatna staje kością w gardle wszystkiemu, co musi być wspólne. Krótko mówiąc, własność potrafi też być toksyczna dla przestrzeni publicznej.   

AA: - Może jakiś przykład?

JZ: - A proszę. Kwestia reklam. Do zadławienia! Nie jestem przeciwnikiem reklamy lokalnego biznesu, ale jestem przeciwnikiem wizualnego śmietnika. Dalej:  rozwalające się domy, ruiny stojące jak czarne dziury w panoramie miasta... Czy ktoś myśli o tym, jak oszpeca miasto? Albo rozpoczęte i niezakończone budowy. Czy ktoś myśli o tym, jak to świadczy o samym inwestorze i jak zaniża poziom estetyki miasta? Ja wiem, mistrzostwem świata jest godzenie różnych interesów, ale żeby się móc choć trochę zbliżyć do ideału,  musimy wprowadzić systemowość  działań samorządu. O szczegółach mówić będę już niedługo. To jeden z filarów moich rozwiązań, z którymi wejdę jako burmistrz do Urzędu Miasta i Gminy Piaseczno.

AA: - Ok, panie Józefie. Zmieńmy temat. Niedawno w Piasecznie był Prezydent RP Bronisław Komorowski. Było odsłonięcie ronda im. Tadeusza Mazowieckiego, było spotkanie w szkole. Gdzie pan był tego dnia, bo nie było pana w Piasecznie...       

JZ: - Byłem w pracy. W Ministerstwie Gospodarki w Warszawie. Przygotowywaliśmy końcowe materiały związane z Ustawą o OZE (Odnawialne Źródła Energii). Ustawa została zatwierdzona przez Radę Ministrów 8 kwietnia br.  Szczegóły dla zainteresowanych znajdują się na stronie Ministerstwa.

AA: - Co panu daje praca przy Januszu Piechocińskim, a ostatnio także u boku Adama Struzika? To gabinety odległe od problemów lokalnych. Piechocińskiego podgryza Pawlak, Struzika dogryza Janosik..., a pan codziennie przejeżdża przez  Piaseczno, patrzy pan na Biedronkę w perspektywie ulicy Kościuszki, i co?     

JZ: - I wiem, że z lotu orła przyszłość widać lepiej niż z perspektywy żaby. Łatwiej jest pracować, mając pod ręką wiedzę z najwyższej półki.  Dzisiejsze myślenie o samorządzie to kategoria regionu, kategoria okręgu funkcjonalnego. Panie Andrzeju, świat się zmienia bardzo szybko. Narzędzia  zarządzania lokalnym życiem muszą działać jak nowoczesny sejsmograf. Chłopki-roztropki wysiadają w przedbiegach. Liczą się zespoły ekspertów. Liczą się sztaby analityczne, które funkcjonują jak laboratoria i fabryki jednocześnie. Masa pieniędzy unijnych, po raz ostatni w takim rozmiarze, będzie wtłaczana w każdą dziedzinę życia naszego kraju. W Polsce skończył się czas kłótliwych, cwanych szeryfów. Mieszkańcy to już rozumieją.   

AA: - Przed panem trudne zadania. Dziękuje za rozmowę i życzę powodzenia.

JZ: Ja też dziękuję za spotkanie. Jeśli pan pozwoli, z okazji nadchodzących świąt Wielkanocnych, chcę złożyć panu, wszystkim czytelnikom Przeglądu Piaseczyńskiego, wszystkim mieszkańcom najlepsze życzenia - dobrego samopoczucia, optymizmu, zdrowia i wszelkiej pomyślności.  




Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iTVPiaseczno.pl




Reklama
Wróć do