PIASECZNO W KAJDANKACH (imię i nazwisko rozmówcy zostały zmienione)
Mariusz Kujaszewski: - Winny czy niewinny?
Piotr Marzec: - To nie do mnie pytanie. Wydanie wyroku w sprawie należy do niezawisłego sądu. Prokuratura już zapewne to bada, przesłuchuje świadków i wyciąga wnioski. A ja mogę się tylko głęboko nad tym wszystkim zastanowić. Jestem po prostu zszokowany. To jakaś totalna załamka w obrazie świata, który do wczoraj zupełnie spokojnie układał mi się w głowie.
MK: - Polityka jest brudna. Piaseczno jest politycznie zdeprawowane. Łukasz K. siedział wysoko, startował jeszcze wyżej. Był liderem tutejszej PO. Stracił nad sobą kontrolę. Zapomniał się. I dzisiaj - choć wyrok jeszcze nie zapadł - jest spalony. Przekroczył granicę politycznej, zawodowej i zapewne obywatelskiej śmierci. PM: - A jeśli okaże się niewinny i wygra sprawę o odszkodowanie?
MK: - To musiałaby być spektakularna wygrana i niemałe odszkodowanie, które odbiłoby się echem w całej Polsce. Nie sądzę jednak, żeby CBA dało się wrobić w jakąś dziecinadę. Prestiż służb to rzecz ogromnej wagi. Tu nie ma miejsca na pomyłki. Nie ma żartów. PM: - CBA dość często zagląda do Piaseczna. Ale do tej pory mówiło się szeptem i na ucho, że za wizytami służb stał właśnie Łukasz. Przyjeżdżali, czesali zazwyczaj Starostwo i... odjeżdżali z pustymi rękami.
MK: - Łukasz K. chciał za wszelką cenę dopaść starostę Dąbka. Ile razy nagrywałem sesje rady powiatu! Zawsze były jakieś jaja między Łukaszem i starostą. Wiecznie zarzuty, wiecznie sprzeczki. Tylko nikt nikomu nie mógł niczego udowodnić. PM: - No tak. Ciężar zarzutów spoczywał zawsze na kimś, a nie na Łukaszu. Nie ukrywał swojej antypatii do ówczesnej koalicji w powiecie. Chciał wygrać fotel starosty. W rezultacie jednak w ogóle wyszedł ze składu rady powiatu. Przestał być samorządowcem, pozostając bardzo wpływowym działaczem PO w Piasecznie. I wszystko co robił, robił po linii zwierzchności partyjnej. Wiele mógł, bo to było widać z jego sposobu zachowywania się wobec pozostałych członków partii w Urzędzie. To nawet brzmi obrzydliwie. Szara eminencja. Wchodził, nie pukając.
MK: - Mieszka pan w tej gminie od wielu lat. Czy Piaseczno przerodziło się w jakiś wyjątkowy grajdoł? Kłębią się tu ciemne interesy, wybuchają afery, jakieś zmowy, ciągłe trwa napięcie na linii władze -mieszkańcy. Lokalne grupy interesu kopią się po kostkach, gryzą po karkach. Każdego można w czymś umoczyć, oskarżyć... PM: - To nie jest wynalazek Piaseczna. Tak jest wszędzie. Poza tym małe miasta w bezpośrednim sąsiedztwie Warszawy są traktowane jak strefy wpływów. Stąd to napięcie, jak pan to określił. A wyborcy-autochtoni, którzy pamiętają jeszcze co to jest lokalna tożsamość - są już w mniejszości. Ludność napływowa w gminie przynosi ze sobą wzorce wielkomiejskie, z Warszawy. Na tych wzorcach gra się inaczej. To głośna gra na emocjach, bo przecież nie na wiedzy o samorządzie. 95% wyborców nie ma wiedzy o istocie samorządu, a z pewnością nie jest w stanie zweryfikować słów ludzi, którzy się rwą do władzy lub już ją zdobyli.
MK: - No ale wybory kiedyś się kończą. Ktoś wygrywa i co? PM: - I spłukuje pokład po poprzedniku i przeciwniku. Nowi liderzy wiedzą, w co wchodzą, o co walczą i co reżyserują. Mają plan. Na dzień dzisiejszy Piaseczno - jako peryferyjna dzielnica stolicy - miała się stać kolejną dobrze uzbrojoną bazą PO. Budowa tej bazy trwała do chwili aresztowania Łukasza K. MK: - Może dlatego jest to tak szokujące. Ta afera zniszczyła wynik wyborów. PM: - Co więcej, obudziła demona walki między lokalnymi koalicjantami. PIS musi się z tego oczyścić za wszelką cenę. Nie może się babrać w łapówkarstwie nagłośnionym we wszystkich mediach w kraju. Poza tym, kajdanki na rękach Łukasza K. , oprócz ryzyka kolejnych możliwych zatrzymań, przyniosły w lokalnej strukturze załamanie się przywództwa. Do tej pory w PO była bardzo wąska grupa ludzi. Teraz jest jeszcze węższa i bardziej widoczna.
MK: - Czy CBA znów się pojawi w Piasecznie? PM: - Nie mam pojęcia, co zrobią służby. Ale Łukasz K., zdolny, młody technokrata i partyjny prominent wszedł w kryminalne układy z nazwą Urzędu Miasta i Gminy na ustach. Dlaczego robił to z takim przekonaniem? Przecież Urząd to ludzie, to procedury, to koszty, to polityka przestrzenna. To komisje merytoryczne. To sesje rady. A Łukasz K. nie rzucał słów na wiatr. Znaliśmy go przecież jako człowieka bardzo wiarygodnego, wierzyliśmy w niego, był kojarzony z misją strażnika prawa. Co się z nim stało?! Przecież nie mógł nie rozumieć, że robota, za którą bierze łapówkę, pogrąża Urząd.
MK: - Wow! Czekamy na ciąg dalszy! Ale wróćmy do ślubu PO z PIS-em. Będzie rozwód? PM: - Jeśli PIS w Piasecznie ma charakter, a przede wszystkim honor, to zbudowanie koalicji bez udziału wąskiej grupy liderów PO jest oczywiste. Wejdą do niej ludzie ze wszystkich ugrupowań, które mają reprezentację w powiecie. Starosta musi się wykazać talentem godnym wytrawnego polityka. Musi zaistnieć jako w pełni samodzielny samorządowiec. To jest jego życiowe pięć minut. Bez sterowania z tylnego siedzenia.
MK: - Porobiło się. A tak ciekawie się zapowiadało. Platforma szła po zwycięstwo we wszystkich lokalnych wariantach. Łukasz K. otwarcie o tym mówił. Wyznaczał już następców gminnych włodarzy. PM: - Może poza Prażmowem. To jest teraz wolny wybieg dla żubrów starego politycznego układu. I im dalej od Piaseczna znajdują się te żubry, tym lepiej.
MK: - Są groźne? PM: - W środowiskach opozycyjnych wobec PO jest kilku przekonujących i silnych liderów. Jeśli zewrą szyki - to Łukasz K. będzie powodem zgonu swojego politycznego dzieła. To brzmi irracjonalnie, ale jest prawdopodobne. W każdym razie partyjna pomoc z Warszawy urwała się na dobre.
MK: - Nie mamy szczęścia ani do polityków ani do gospodarzy. Chyba czeka nas referendum... PM: - Odbudowanie wiarygodności po takim ciosie jest bardzo trudne. Nacisk opinii społecznej, ale przede wszystkim poczucie wstydu jest dotkliwe. PO musi tę żabę jakoś przełknąć, tylko że w tej aferze skompromitowane zostało również Piaseczno - jako miasto, jako społeczność. Straciliśmy twarz. Jeśli PIS tego nie zrozumie, życie dolepi nam do herbu kajdanki.
Komentarze opinie