"Ja nie mam do Pana zaufania" - mieszkanka do burmistrza
itvpiaseczno
26/01/2012 16:16
"Ja nie mam do Pana zaufania"
Przeciwstawiając się formom społeczeństwa opartego na totalitaryzmie władzy, austriacko-brytyjski filozof Karl Raimund Popper (1902-1994), stworzył pojęcie „społeczeństwa otwartego”, -nowoczesnego, mobilnego, świadomego swoich praw i obowiązków, charakteryzującego się wiarą w rozum i sprawiedliwość opartą na równości. Pojęcie to jest koherentnie związane ze społeczeństwem obywatelskim, czyli aktywnością ludzi, ich inicjatywą oraz zdolnością do określania i osiągania wspólnie wyznaczonych celów poprzez samoorganizację niewymagającą zachęceń ze strony władzy. Obserwując wspólnoty poszczególnych miejscowości w gminie Piaseczno, można by rzec, że takie właśnie mamy społeczeństwo, - inteligentne, świadome, otwarte, chętne do współpracy z lokalną władzą, ale też kontrolujące poczynania tej władzy i domagające się dialogu w podejmowaniu ważniejszych decyzji, - szczególnie tych, dotyczących całej społeczności. I takie jest jej prawo w myśl zasady, że ludzie wybierają i ludzie decydują. Wg koncepcji Poppera, społeczeństwo obywatelskie, otwarte, poddaje władzę zarówno kontroli społecznej, jak również kontroli rozumu. Temu właśnie służą wszelkiego rodzaju konsultacje społeczne, spory, dyskusje, a także krytyka, bez której żadna demokracja nie istnieje. Prawo do wolności myśli i słowa jest dane każdej jednostce, bez względu na płeć, rasę czy kolor skóry. Trudno jednak nie zauważyć, że lokalna władza, której przedstawicielem jest burmistrz zamiast reprezentować interesy wszystkich mieszkańców kieruje się li tylko interesem jednej opcji politycznej. Głosy sprzeciwu są niegrzecznie, żeby nie powiedzieć wręcz brutalnie, uciszane. Zamiast merytorycznej rozmowy i argumentów jest bezpośrednia krytyka oponenta. Jeśli ktoś odważy się na publiczne wyrażenie swojej odmiennej opinii lub zadanie niewygodnego pytania, jest przez przedstawicieli lokalnej partii rządzącej i przez same władze atakowany, ośmieszany, straszony sądami. Cały wachlarz brudnych chwytów. Dotyczy to nie tylko traktowania samych mieszkańców, poprzez ignorowanie ich postulatów, ustnych i pisemnych próśb i wniosków, na które często nie uzyskują żadnej odpowiedzi, ale również bezpartyjnych radnych oraz przedstawicieli niezależnych mediów starających się obiektywnie przedstawiać rzeczywistość naszej gminy. Zamiast lokalnej władzy, mamy politykę i wszelkiego rodzaju związane z nią rozgrywki. Czyż nie jest to prosta droga do podziału społeczeństwa na tych lepszych (naszych) i gorszych (nie z naszej partii), - droga do totalitaryzmu, czyli cofanie się społeczeństwa w jego rozwoju, zdobyczach myśli socjologicznej i swobód obywatelskich? Nieudolność w rządzeniu, brak wizji i długofalowej koncepcji rozwoju gminy, przykrywana jest na przemian miłymi uśmiechami i obietnicami bez pokrycia lub zwykłą arogancją. Warto w tym miejscu, przypomnieć, że już Sokrates nawoływał do uczenia się od innych i do poszukiwania prawdy w dialogu. Niestety, jak pisał Popper ”System wyborczy reprezentacji proporcjonalnej odziera posła (czyt. reprezentanta wybranego w wolnych wyborach, przypis autora) z odpowiedzialności osobistej. Czyni zeń maszynkę do głosowania, a nie myślącego i czującego człowieka.” A przecież efektywna komunikacja to nie tylko mówienie, ale przede wszystkim słuchanie. I trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że właśnie słuchanie jest najprawdopodobniej, najsilniejszym narzędziem, jakim dysponujemy w sytuacjach rozwiązywania konfliktu. Słuchanie głosu mieszkańców, dialog i szeroko pojęta współpraca, pozwala lokalnej władzy określać zadania i priorytety, wyznaczać kierunki zarówno rozwoju gminy, jako całości, jak i kształtować infrastrukturę poszczególnych miejscowości. Dzięki dialogowi można wpływać wyjaśniać sporne kwestie, szukać najlepszych rozwiązań. W tym wszystkim, potrzebny jest również tzw. feedback, czyli udzielanie informacji zwrotnej, wyjaśnianie mieszkańcom niezrozumiałych treści, czy celowości podejmowanych decyzji. Technika polegająca na uciekaniu władzy od odpowiedzi, czy wręcz unikanie tejże odpowiedzialności, prowadzi w rezultacie do otwartego konfliktu pomiędzy urzędem a mieszkańcami. Można oczywiście powiedzieć, ze konflikt sam w sobie nie jest zły i może być wartością. Często, bowiem, właśnie dzięki temu, że powstał, można daną sytuację uzdrowić, oczyścić, wyjaśnić, znaleźć wspólne rozwiązanie. Oczywiście jest to prawda, pod jednym wszak warunkiem, - że jest wola rozmowy, traktowanie mieszkańców jak partnerów, z którymi wspólny problem należy rozwiązać i jest chęć współpracy. Styczniowe spotkanie Pana Burmistrza z mieszkańcami Józefosławia i Julianowa unaoczniły dwie przykre rzeczy. Po pierwsze, Pan Burmistrz ma bardzo słabe pojęcie o sprawach poszczególnych miejscowości, a nawet gminy, jako całości, co można było wyraźnie zobaczyć w zdawkowo udzielanych lub wręcz wymijających odpowiedziach, - pomimo, że pytania otrzymał znacznie wcześniej i mógł się do nich przygotować. Po drugie, został unaoczniony fakt ignorowania próśb postulatów mieszkańców oraz łamanie danych obietnic, nawet takich wydawałoby się prozaicznych, jak naprawa ławki na przystanku. Należy w tym miejscu przypomnieć, że łącznie Józefosław i Julianów zamieszkuje niemal 20% wszystkich mieszkańców całej gminy, których płacone tutaj podatki stanowią pokaźną część całości budżetu. Z przykrością jednak trzeba stwierdzić, że nie idzie za tym stosowny zwrot w postaci, np. inwestycji, zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, poprawy komunikacji miejskiej, a nawet wybudowania placu zabaw przy szkole w Józefosławiu. A przecież na terenie Józefosławia i Julianowa nie ma ani jednego publicznego placu zabaw dla dzieci i ani jednego terenu publicznego. Nowych osiedli wciąż przybywa, a wraz nimi sprowadzają się kolejni podatnicy. Czy można się, zatem dziwić, że wśród mieszkańców, coraz częściej i głośniej mówi się o oddzieleniu Józefosławia i Julianowa od Piaseczna? Ursynów, może być dla tych miejscowości bardzo atrakcyjna alternatywą. Niestety, lokalna włada chyba zapomniała, że, - jak pisał brytyjski filozof John Lock w swoim dziele „Dwa traktaty o rządzie” (1690r.) - „mandat do sprawowania władzy pochodzi z nadania ludu”.
Katarzyna Nowocin-Kowalczyk Radna gminy
List mieszkańca Józefosławia przesłany do Redakcji iTV Piaseczno
Choć z zainteresowaniem przeczytałem tekst pani radnej Katarzyny N., to jednak pozostał niesmak. Zainteresowanie moje, a nawet podziw wzbudziło umiejętne przywołanie przez autorkę autorytetów, użytych w celu podbudowy wygłoszonych tez. Wreszcie John Lock i Karl R. Popper, to imponujące nazwiska. Mój niesmak natomiast wywołał tupet radnej w żonglowaniu tymi nazwiskami i w ich instrumentalnym wykorzystaniu. A po co? Po prostu celu uzasadnienia słuszności zaplanowanego ataku na burmistrza. A teraz wracamy do filozofii. Zgoda, mandat do sprawowania władzy pochodzi od ludu. Zgoda, możemy rozważać istnienie lub brak społeczeństwa otwartego. Jednakże pamiętajmy, że społeczeństwo otwarte wiąże się z aktywnością świadomych obywateli i ze zdolnością osiągania określonych celów we wspólnym działaniu. Nasza społeczność w Józefosławiu na pewno jest świadoma i inteligentna, lecz nie jest chętna do współpracy. Uaktywnia się tylko wówczas, gdy pojawia się jakieś konkretne zagrożenie . Później, gdy ta sytuacja mija, zapada w letarg i zajmuje się tylko swoimi sprawami (zupełnie inaczej jest np. w Zalesiu Górnym). Jaki więc mechanizm musi zostać wyzwolony, żeby ci ludzie mogli poddać władzę kontroli społecznej? Jest taka siła. Piszę o tym z odrobiną ironii. Musi się pojawić jakaś nadmiernie pobudzona mieszkanka, której nic nie jest w stanie zadowolić; która uzmysłowi tej społeczności, że władze są do luftu, że trzeba je zmienić i do tego służy właśnie karta do głosowania. Popieram, ale równocześnie zastanawiam się nad celowością atakowania władzy zaledwie po roku działalności. Patrzmy jej na ręce, lecz czekajmy spokojnie na efekty. My tutaj w Józefosławiu mamy przykre doświadczenia z poprzednią władzą. My na nią nie głosowaliśmy, a ona ignorowała nasze potrzeby. I tutaj nic nam nie pomógł ani Popper ze swoją filozofią ani też Lock, bo to są tylko teorie. Szkoda, że Pani Katarzyna N. nie walczyła wówczas o budowę społeczeństwa otwartego, nie włączała się w dyskusje i spory, nie lamentowała, widząc zagrożoną demokrację. Jako aktywna mieszkanka mogła to czynić. Miała na to kilka poprzednich lat. A na naszym terenie w tym czasie wiele się działo. Byli tacy, którzy walczyli m.in. o szkołę w Józefosławiu i o ulice, których brakowało. To byli ci najbardziej aktywni, a reszta zamknęła się w swych izolowanych osiedlach, biernie oczekując na przebieg wydarzeń. A jak było jeszcze dawniej? Przypominam sobie pewnego radnego z naszego terenu, który wszem i wobec głosił, że po to uprzejmie dał się wybrać do lokalnych władz, by pozałatwiać swoje własne sprawy. Nie musiał zasłaniać się filozofami. On po prostu był bezczelny do bólu. Ale to też jest demokracja. Myśmy go wybrali i my przez cztery lata musieliśmy ponosić koszty tego wyboru. Te koszty zresztą ponosimy nadal. Żyjemy w młodej społeczności zupełnie nie zorientowanej, można powiedzieć, że anonimowej. Wydaje się nam, że jeśli ktoś głośno krzyczy, to tym lepiej będzie nas reprezentował, tym skuteczniej będzie artykułował nasze potrzeby, zwalniając nas od własnej aktywności. Nic bardziej błędnego. Ale radna oczywiście zdaje sobie sprawę z tych mechanizmów. Ona, choć wie, że malkontenctwo i pieniactwo nie przynoszą spodziewanych efektów, nadal toczy z ust pianę, jednocześnie układnie pisząc o konieczności wsłuchiwania się w głos ludu i działania bez reszty na jego rzecz. Zauroczeni pozorami przebojowości tej Pani niektórzy mieszkańcy uwierzyli, że prawdziwy głos rozsądku wydobywa się tylko z jej krtani i tylko tego dźwięku należy słuchać, bo padają słuszne słowa o moralności w polityce, o nadrzędnej roli rozumu, o równości i wolności. Skąd my to znamy? Istotnie moralność z jej nakazami i zakazami warunkuje istnienie wolności. Jest to teza, na której Kant oparł swoją filozofię. Jednakże zastrzegał on też, że nie ma żadnej pewności, iż wolność na pewno istnieje. I tu widzimy na jak kruchych podstawach zbudowała swoją teorię Katarzyna N.
Już „piewca wolności” Henri Bergson �" ojciec duchowy Poppera uważał, że nie rozum odgrywa decydującą rolę w działaniu, a irracjonalizm i pęd życiowy. Obawiam się, że tylko z takim właśnie pędem i tylko pędem mamy do czynienia w tym przypadku. Przypomnijmy. Radna została wybrana do rady gminy z list Platformy Obywatelskiej bo to dawało jej gwarancję zwycięstwa.. Do niedawna w pełni podzielała obowiązujące tam poglądy. Wówczas nie widziała żadnych rys na obrazie społeczeństwa, gdyż było otwarte ( dodajmy: na jej uwagi). Później jednak, gdy odmówiono jej poparcia partyjnego w walce o sejmowy fotel, rozpoczęła protest, nazywając każdą negację swoich „jedynie słusznych propozycji” - dławieniem wewnętrznej dyskusji. . A tak na marginesie zauważmy, że społeczeństwo otwarte, (wg koncepcji twórców tej teorii) nie może wszystkich uszczęśliwić równocześnie i że przemiany w tym społeczeństwie powinny przebiegać ostrożnie i być przewidywalne w określonym okresie. Kadencja rad w samorządach trwa 4 lata i to jest ten przewidywalny przedział czasowy, weryfikujący słuszną lub błędną politykę, uprawianą przez większość. Nikt dotychczas nie wymyślił doskonalszego modelu funkcjonowania społeczeństwa. Weryfikacja oczywiście może nastąpić, ale tylko przy urnie wyborczej (do czego gorąco namawiam), ale dopiero w przypadku niezrealizowania przez władzę zakładanych przez społeczeństwo celów. Inaczej wylejemy dziecko z kąpielą. Spotkanie, o którym wspomina Katarzyna N. poświęcone było m/innymi budżetowi gminy w roku bieżącym i latach następnych. Wynika z tego budżetu, że Józefosław będzie jego znaczącym beneficjentem.. Weźmy do ręki Gazetę podwarszawską „Nad Wisłą” nr 3 z br. Napisano tam, że największe inwestycje „ trafią do Julianowa i Józefosławia”. Niemal 3 ml zł. tylko na chodniki na Julianowskiej a 1 milion na budowę XXI w. A gdzie już wydane setki tysięcy na oczyszczenie kanału Jeziorki i na budowę przepustów? W kolejnych latach w ramach długofalowej koncepcji rozwoju gminy, (która podobno nie istnieje �" jak twierdzi pani N), trafi w ten rejon prawie 20 ml. złotych. Nawet w mocno okrojonym budżecie powiatu jedyną inwestycją drogową planowaną na ten rok jest ulica Cyraneczki w Julianowie (patrz „Kurier Południowy” z 27 stycznia br.). Ale oczywiście Pani radna tego nie zauważa, nic jej nie zadowala, no bo można było wygrać więcej, np. zaplanować przy każdej ulicy plac zabaw dla dzieci. Wszystko to po to, by uzyskać poklask i zakładaną satysfakcję. Niestety nie każdy może przeżyć to uczucie. Ze smutkiem trzeba zauważyć, że do ubiegłego roku większość zgłaszanych przez stowarzyszenie „Nasz Józefosław i Julianów” propozycji budżetowych z kretesem przepadała. Odnotowuję to jako uważny czytelnik dyskusji zamieszczanych na różnych forach, a także pilny obserwator. Jednakże od tego roku, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wszystko się zmieniło. Obecnie kilka postulatów tego stowarzyszenia, dotyczących spraw lokalnych znalazło się w planach budżetowych gminy. Droga Pani Mieszkanko i Radna! Przyjdzie czas, że i Pani przeżyje satysfakcję , ale stanie się to tylko w przypadku zmiany postępowania na bardziej konstruktywne. Wtedy i feedback zadziała i place zabaw powstaną. Oczywiście, gdy będą na to pieniądze i obopólna dobra wola. Teraz niestety odnoszę wrażenia, że psuje Pani innym w Józefosławiu dobrą robotę. Apeluję i proszę o bardziej „koherentne” współdziałanie dla dobra wszystkich. Po co taka zdolna radna ma stać z boku, skrzywiona i pełna żółci, po co ma konfliktować otoczenie i niewinnych ludzi ciągać po sądach oraz bezustannie mieć za złe, że każda zwrócona jej uwaga to zamach na demokrację. A co to jest demokracja? Każdy wie? Czy na pewno? Dla Pani radnej jest to prawdopodobnie „pokojowa wojna wszystkich ze wszystkimi” (L. Wałęsa). Powinna ona jednakże bardziej zapamiętać opinię wyrażoną przez Helmuta Schmidta „kto nie umie zawierać kompromisów, jest bezużyteczny dla demokracji”. Właśnie po to wymyślono demokrację, aby proces decyzyjny przebiegał w sporach i zażartych dyskusjach a kończył się głosowaniem, w którym decyduje większość a nie zdanie jednej radnej. To nie są brudne chwyty �" droga Pani, to nie są jakieś tam rozgrywki i totalitaryzm. To większość polityczna, koalicyjna, czy skupiona wokół jakiegoś projektu decyduje o rozwoju lub stagnacji w mieście. I z tym należy się zgodzić. Otwarta i inteligentna jak jej filozofia radna zna te reguły, ale jeśli nie chce ich respektować, to najwyraźniej nie dojrzała jeszcze do stanowienia władzy i to na żadnym szczeblu. W tym wypadku wyraźnie widać, że rozchwianie emocjonalne przeszkadza w jasnej ocenie sytuacji, rzutuje na brak konsekwencji w działaniu. No bo jak nazwać głosowanie nad budżetem „bez głosu sprzeciwu”, a zaraz potem podważanie w dyskusjach jego kształtu. Czy to paranoja, a może rozdwojenie jaźni? To trochę tak jak u Kafki lub Stevensona w horrorze ”Dr Jekyll and Mr Hyde”. A chciałoby się, żeby odpowiedzialna radna obok Pippera, Locka czy nawet Sokratesa, odwoływała się również do I. Kanta i jego imperatywu kategorycznego, który głosi starą prawdę, że: „postępować należy wg takich zasad, co do których chciałoby się, żeby stały się prawem powszechnym”. Ale nie zasad wyznawanych przez Panią Radną. Bo ja nie mam do Pani zaufania. Paweł Dąbrowski �" mieszkaniec Józefosławia.
Komentarze opinie